czwartek, 13 stycznia 2011

with the lights out it's less dangerous.

,, każdy może umrzeć dziś. w szal czarny go zawinie śmierć w Cafe Sztok''.

widać po mnie, że coś jest nie tak.
jestem apatyczna.
nie mam siły. już naprawdę nie mam siły. wszystko, o czym teraz marzę to sen. chcę przespać ten dzień. dwa. tydzień. może jeszcze więcej. nie wiem. nie chcę myśleć. nie chce mi się podnosić z łóżka. nie chce mi się nawet jakoś specjalnie słuchać muzyki. nie chcę czytać, oglądać. nie chcę mi się rozmawiać. ba, odzywać mi się nie chce. nie chce mi się żyć.

do Cafe Sztok wpadam często...

niedziela, 2 stycznia 2011

to będzie dobry rok, bez rocznic i postanowień. bez wspomnień i rozczarowań.

tak, to było to, czego potrzebowałam.
był szampan o północy, notoryczni debiutanci i kanapka w śniegu.
był też ciężki poranek po ciężkiej nocy i kanapki ze smalcem. oraz spaghetti na śniadanie.
murakami czytany wieczorem przy zapalonej lampce i papierosach też był, ale to już nie ten dzień.
i żółta karteczka pisana w przypływie chwili.

'żeby ten rok nie był gorszy...'
żeby był spokój w głowie. przynajmniej przez jakiś czas.

ale teraz jestem już w domu.
setlista na dziś wieczór już jest, herbata jest, łóżko jest.
i na tym chyba poprzestanę.
jutro powrót do rzeczywistości.
ale dopiero jutro.