po raz kolejny muszę napisać, że znów jest jesień, znów jestem w coś zaplątana.
tym razem nie odpukuję trzy razy w niemalowane, nie palę papierosów odganiających nieszczęścia (przecież zbierałam moje lucky charms), po prostu liczę na dobre to żeby tym razem nie było złego pomiędzy.
w środę kończę dwadzieściajeden lat.
na obiad mam typowo niestudenckie dania i butelkę białego wina, wieczory spędzam w łóżku, gdzieś na mieście albo na zaspie, a ślepnąc od świateł leży na stoliku obok i czeka na chwilę kiedy będę miała trochę więcej czasu.
piszę* licencjat, chodzę do kina.
słucham dużo iksów.
chodzę po mieście w sukience w kwiatki i czarnych okularach, z papierosem w dłoni i płaczę słuchając piosenki, której nawet nie lubię (nie aż tak).
bohaterka dziś wolałabym siebie nie spotkać zaklina swoją good fortune w orzechach, ja zbieram kasztany jako moje lucky charms.
i wiem już, że ta jesień znów upłynie na niezliczonej ilości kubków z gorącą kawą, paleniu na wietrze i chłodnych, ciemnych porankach.
jedynym pytaniem, które sobie zadaję* jest to czy będę słuchać stories from the city, stories from the sea (ten gd. który idealnie wpisuje się w tytuł) płacząc, czy też ciesząc się z czerwonych liści w kolorze moich włosów (kiedyś, nie tak dawno temu) i spacerów w deszczu.
* czasem jeszcze powtarzam za mer: we're adults. how did this happen. and how do we make it stop?
** i w tym momencie telefon, że sąsiad zmarł, że b. została już prawie sama na piętrze, bo wszyscy w szpitalu albo gdzieś, gdzie łatwiej im żyć, a ona jest zdenerwowana, smutna, ja jak zwykle nie wiem co powiedzieć, mogłabym tylko przyjść z butelką wina i posiedzieć, mówię jakieś comfort words i patrzę tępo w monitor.
poznawanie nowych ludzi, z którymi rozmowy od razu kończą się dopowiadaniem nawzajem swoich zdań. (plus: "chyba będę psychiatrą, ale zawsze chciałem być pisarzem" gdzieś pomiędzy papierosami na zimnie i rozmowami (a jakże) o świetlickim).
patrząc na to w jakim stanie psychicznym byłam w listopadzie 2011 śmiało można kupić mi szampana, bukiet kwiatów i wręczyć z bilecikiem "keep going j., you're doing great!".