piątek, 31 października 2014

hold on to your kite.

po raz kolejny muszę napisać, że znów jest jesień, znów jestem w coś zaplątana
tym razem nie odpukuję trzy razy w niemalowane, nie palę papierosów odganiających nieszczęścia (przecież zbierałam moje lucky charms), po prostu liczę na dobre to żeby tym razem nie było złego pomiędzy.


w środę kończę dwadzieściajeden lat.
na obiad mam typowo niestudenckie dania i butelkę białego wina, wieczory spędzam w łóżku, gdzieś na mieście albo na zaspie, a ślepnąc od świateł leży na stoliku obok i czeka na chwilę kiedy będę miała trochę więcej czasu.
piszę* licencjat, chodzę do kina.
słucham dużo iksów.

 


*mam już tytuł.

wtorek, 30 września 2014

realisation grew on me as quickly as it takes your hand to warm the cool side of the pillow.

chodzę po mieście w sukience w kwiatki i czarnych okularach, z papierosem w dłoni i płaczę słuchając piosenki, której nawet nie lubię (nie aż tak).

bohaterka dziś wolałabym siebie nie spotkać zaklina swoją good fortune w orzechach, ja zbieram kasztany jako moje lucky charms.

i wiem już, że ta jesień znów upłynie na niezliczonej ilości kubków z gorącą kawą, paleniu na wietrze i chłodnych, ciemnych porankach.
jedynym pytaniem, które sobie zadaję* jest to czy będę słuchać stories from the city, stories from the sea (ten gd. który idealnie wpisuje się w tytuł) płacząc, czy też ciesząc się z czerwonych liści w kolorze moich włosów (kiedyś, nie tak dawno temu) i spacerów w deszczu.

 

* czasem jeszcze powtarzam za mer: we're adults. how did this happen. and how do we make it stop?
** i w tym momencie telefon, że sąsiad zmarł, że b. została już prawie sama na piętrze, bo wszyscy w szpitalu albo gdzieś, gdzie łatwiej im żyć, a ona jest zdenerwowana, smutna, ja jak zwykle nie wiem co powiedzieć, mogłabym tylko przyjść z butelką wina i posiedzieć, mówię jakieś comfort words i patrzę tępo w monitor.

wtorek, 1 kwietnia 2014

czwartek, 20 lutego 2014

sobota, 30 listopada 2013

jest ostra zima, a ja chodzę w rozklapciałych, żałosnych butach z dziurami.

poznawanie nowych ludzi, z którymi rozmowy od razu kończą się dopowiadaniem nawzajem swoich zdań. (plus: "chyba będę psychiatrą, ale zawsze chciałem być pisarzem" gdzieś pomiędzy papierosami na zimnie i rozmowami (a jakże) o świetlickim).

poniedziałek, 16 września 2013

i'm not the loving kind.

panie mistrzu świetlicki, pan zawsze potrafi zagrać tak, żeby bolało, kurwa, najgłębiej.


/ i. mówi: prawie się zakochałam w takim, a takim; odpowiadam: to dobrze, że nie. /

środa, 31 lipca 2013

no distance left to run.

patrząc na to w jakim stanie psychicznym byłam w listopadzie 2011 śmiało można kupić mi szampana, bukiet kwiatów i wręczyć z bilecikiem "keep going j., you're doing great!".